Szpęgawsk
-
- Moderator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4184
- Rejestracja: 30 sty 2011, o 20:23
- Podziękował;: 300 razy
- Otrzymał podziękowań: 290 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Szpęgawsk
Szpęgawsk, to wieś położona między Tczewem a Starogardem Gdańskim. Miejscowość ta, kojarzy się przede wszystkim z masowymi mordami dokonanymi przez hitlerowców w czasie II Wojny Światowej.
Zaznaczam, że różne źródła różne dane podają (dot. m.in.: liczb, pisowni nazwisk, daty)…
Las Szpęgawski, to kompleks boru sosnowego o długości ponad 10 km i szerokości 7 km, położony kilka kilometrów od Starogardu Gdańskiego. W 1939 roku był własnością niemieckiego barona von Paleske. Za wyborem tego lasu na miejsce masowych egzekucji, przemawiały: dogodny dojazd ze Starogardu i Tczewa oraz odludne położenie (brak ludzkich osad). Dodatkowo, enklawa cechowała się piaszczystym i stosunkowo łatwym do kopania gruntem. Podczas II Wojny Światowej, Niemcy dokonali tu masowych egzekucji od 5-7 tysięcy ludzi.
Starogard Gdański został zajęty przez oddziały Wehrmachtu 2 września 1939 r. Natychmiast uaktywnili się członkowie Selbstschutzu, a w efekcie tego rozpoczęły się masowe aresztowania. Ofiarami zatrzymań byli przedstawiciele polskiej elity politycznej i intelektualnej z ziemi kociewskiej oraz osoby, wobec których członkowie Selbstschutzu żywili osobiste urazy. Podstawą do aresztowań były przygotowane jeszcze przed wojną listy proskrypcyjne – Sonderfahndungsbuch Polen. Był to alfabetyczny spis ponad 61 tysięcy nazwisk Polaków najbardziej zasłużonych dla Polski. Lista została wydrukowana w formie książki w lipcu 1939 roku i na bieżąco była uaktualniana. Skany z: http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=24330" onclick="window.open(this.href);return false;
Przed połową września w Starogardzie powstał tzw. Volksgericht (sąd ludowy), który składał się z około 15 volksdeutschów. Jego przewodniczącym był landrat Erwin Johst. Niekiedy los aresztanta uzależniony był od jednoosobowej decyzji przywódcy starogardzkiego Selbstschutzu – Paula Drewsa.
Zanim przystąpiono do mordowania ludności w Lesie Szpęgawskim, w nocy z 12 na 13 września hitlerowcy dokonali obławy w barakach przy ulicy Gdańskiej w Starogardzie. Miejsce to zamieszkiwane było przez najuboższą ludność polską. Grupa uzbrojonych w karabiny, rewolwery i automaty SS-manów, gestapowców i członków Selbstschutzu powyciągali na wpół zaspanych mężczyzn. Bito ich kolbami i kopano. Okazało się, że wśród pojmanych nie było ani jednego Polaka znajdującego się na „czarnej” liście. Wobec tego, spośród kilkudziesięciu spędzonych, wybrano dziesięciu mężczyzn, załadowano do samochodów i wywieziono do Lasu Szpęgawskiego koło Kokoszków. Tam zamordowano ich strzałami w tył głowy, w szyję lub serce. Rannych dobijano sztyletami i kolbami. Przez kilka dni zmarłych nie grzebano. Dopiero po interwencji właściciela majątku w Kokoszkach – Würtza – zamordowanych pochowano we wspólnej mogile. Był to pierwszy masowy grób Polaków w lesie.
16 września w oddziale 109 Leśnictwa Szpęgawsk, rozpoczęto kopać groby i odkrzewiać teren. Prace te wykonywała grupa 32 starogardzkich Polaków, za co otrzymywali oni wynagrodzenie. Płacono po 20 groszy za godzinę; przodownik kolumny (od 16 października do 18 listopada 1939 r. był nim Maks Szydłowski) otrzymywał o 10 groszy więcej. Fachowcy, tacy jak zdun i dwaj stolarze, zarabiali po 50 groszy za godzinę. Od 16 września do 18 listopada wykopano około 40 symetrycznie rozplanowanych grobów długich na 10 m, szerokich na 4-5, a głębokich na 2-3,5 m. Pierwsza masowa egzekucja w rewirze 109 miała miejsce 19 września 1939 r. Największe nasilenie zbrodni przypadło na okres od 10 października do 8 grudnia 1939 r. Wówczas rozstrzeliwania trwały dniem i nocą. Przed wejściem do Lasu Szpęgawskiego, w którym zamordowano tysiące Polaków, ustawiono tablicę z napisem: „Hier ruhen durch die Polen emordete Volksdeutsche” – „Tu spoczywają zamordowani przez Polaków volksdeutsche”.
Żydzi
19 października o godzinie 19:00 (początek godziny policyjnej), do magistratu w Starogardzie wezwano 40-60 (źródła różnie podają) Żydów pod pretekstem omówienia spraw związanych z zasłanianiem okien podczas nalotów. Stamtąd przeprowadzono ich pod osłoną nocy, do pobliskiej synagogi. Zostali bestialsko pobici, a następnie zastrzeleni. Ciała zakopano w Lesie Szpęgawskim. Inna wersja tego zdarzenia mówi, że Żydzi zostali rozstrzelani poza miastem. Natomiast Cyryl Jakubus twierdzi, że Żydzi ci nie zostali rozstrzelani w Lesie Szpęgawskim, ale bliżej miasta.
Pretekstem do „likwidacji” starogardzkich Żydów był zarzut, iż przed wojną kupiec narodowości żydowskiej, niejaki Paweł Diamont (Peisach), przeznaczył dla tego, kto zgładzi Hitlera 50 tysięcy zł. Diamonta aresztowano we wrześniu 1939 roku, jednocześnie z dyrektorem Oddziału PKO w Starogardzie, Nowakiem, któremu przypisano przywłaszczenie pieniędzy stanowiących własność PKO. Obydwu, przed zamordowaniem, przyprowadzono do magistratu, rozebrano do naga i skatowano do utraty przytomności gumowymi pałkami. Następnie sprowadzono kominiarza i kazano mu posmarować im na czarno twarze. Nowakowi założono na plecach tablicę z napisem: „Ich bin ein Schuft, ein Verbrecher, ich habe die Kasse beraubt.” – „Jestem łajdakiem i zbrodniarzem, obrabowałem kasę”. Diamont natomiast otrzymał tablicę z napisem: „Ich zahle demjenigen 50 000 zł, wer den Führer erlegt” – „Wypłacę 50 tysięcy zł każdemu, kto wykończy Führera”.
Związanych oprowadzano na powrozach po mieście.
C.d.n.
Zaznaczam, że różne źródła różne dane podają (dot. m.in.: liczb, pisowni nazwisk, daty)…
Las Szpęgawski, to kompleks boru sosnowego o długości ponad 10 km i szerokości 7 km, położony kilka kilometrów od Starogardu Gdańskiego. W 1939 roku był własnością niemieckiego barona von Paleske. Za wyborem tego lasu na miejsce masowych egzekucji, przemawiały: dogodny dojazd ze Starogardu i Tczewa oraz odludne położenie (brak ludzkich osad). Dodatkowo, enklawa cechowała się piaszczystym i stosunkowo łatwym do kopania gruntem. Podczas II Wojny Światowej, Niemcy dokonali tu masowych egzekucji od 5-7 tysięcy ludzi.
Starogard Gdański został zajęty przez oddziały Wehrmachtu 2 września 1939 r. Natychmiast uaktywnili się członkowie Selbstschutzu, a w efekcie tego rozpoczęły się masowe aresztowania. Ofiarami zatrzymań byli przedstawiciele polskiej elity politycznej i intelektualnej z ziemi kociewskiej oraz osoby, wobec których członkowie Selbstschutzu żywili osobiste urazy. Podstawą do aresztowań były przygotowane jeszcze przed wojną listy proskrypcyjne – Sonderfahndungsbuch Polen. Był to alfabetyczny spis ponad 61 tysięcy nazwisk Polaków najbardziej zasłużonych dla Polski. Lista została wydrukowana w formie książki w lipcu 1939 roku i na bieżąco była uaktualniana. Skany z: http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=24330" onclick="window.open(this.href);return false;
Przed połową września w Starogardzie powstał tzw. Volksgericht (sąd ludowy), który składał się z około 15 volksdeutschów. Jego przewodniczącym był landrat Erwin Johst. Niekiedy los aresztanta uzależniony był od jednoosobowej decyzji przywódcy starogardzkiego Selbstschutzu – Paula Drewsa.
Zanim przystąpiono do mordowania ludności w Lesie Szpęgawskim, w nocy z 12 na 13 września hitlerowcy dokonali obławy w barakach przy ulicy Gdańskiej w Starogardzie. Miejsce to zamieszkiwane było przez najuboższą ludność polską. Grupa uzbrojonych w karabiny, rewolwery i automaty SS-manów, gestapowców i członków Selbstschutzu powyciągali na wpół zaspanych mężczyzn. Bito ich kolbami i kopano. Okazało się, że wśród pojmanych nie było ani jednego Polaka znajdującego się na „czarnej” liście. Wobec tego, spośród kilkudziesięciu spędzonych, wybrano dziesięciu mężczyzn, załadowano do samochodów i wywieziono do Lasu Szpęgawskiego koło Kokoszków. Tam zamordowano ich strzałami w tył głowy, w szyję lub serce. Rannych dobijano sztyletami i kolbami. Przez kilka dni zmarłych nie grzebano. Dopiero po interwencji właściciela majątku w Kokoszkach – Würtza – zamordowanych pochowano we wspólnej mogile. Był to pierwszy masowy grób Polaków w lesie.
16 września w oddziale 109 Leśnictwa Szpęgawsk, rozpoczęto kopać groby i odkrzewiać teren. Prace te wykonywała grupa 32 starogardzkich Polaków, za co otrzymywali oni wynagrodzenie. Płacono po 20 groszy za godzinę; przodownik kolumny (od 16 października do 18 listopada 1939 r. był nim Maks Szydłowski) otrzymywał o 10 groszy więcej. Fachowcy, tacy jak zdun i dwaj stolarze, zarabiali po 50 groszy za godzinę. Od 16 września do 18 listopada wykopano około 40 symetrycznie rozplanowanych grobów długich na 10 m, szerokich na 4-5, a głębokich na 2-3,5 m. Pierwsza masowa egzekucja w rewirze 109 miała miejsce 19 września 1939 r. Największe nasilenie zbrodni przypadło na okres od 10 października do 8 grudnia 1939 r. Wówczas rozstrzeliwania trwały dniem i nocą. Przed wejściem do Lasu Szpęgawskiego, w którym zamordowano tysiące Polaków, ustawiono tablicę z napisem: „Hier ruhen durch die Polen emordete Volksdeutsche” – „Tu spoczywają zamordowani przez Polaków volksdeutsche”.
Żydzi
19 października o godzinie 19:00 (początek godziny policyjnej), do magistratu w Starogardzie wezwano 40-60 (źródła różnie podają) Żydów pod pretekstem omówienia spraw związanych z zasłanianiem okien podczas nalotów. Stamtąd przeprowadzono ich pod osłoną nocy, do pobliskiej synagogi. Zostali bestialsko pobici, a następnie zastrzeleni. Ciała zakopano w Lesie Szpęgawskim. Inna wersja tego zdarzenia mówi, że Żydzi zostali rozstrzelani poza miastem. Natomiast Cyryl Jakubus twierdzi, że Żydzi ci nie zostali rozstrzelani w Lesie Szpęgawskim, ale bliżej miasta.
Pretekstem do „likwidacji” starogardzkich Żydów był zarzut, iż przed wojną kupiec narodowości żydowskiej, niejaki Paweł Diamont (Peisach), przeznaczył dla tego, kto zgładzi Hitlera 50 tysięcy zł. Diamonta aresztowano we wrześniu 1939 roku, jednocześnie z dyrektorem Oddziału PKO w Starogardzie, Nowakiem, któremu przypisano przywłaszczenie pieniędzy stanowiących własność PKO. Obydwu, przed zamordowaniem, przyprowadzono do magistratu, rozebrano do naga i skatowano do utraty przytomności gumowymi pałkami. Następnie sprowadzono kominiarza i kazano mu posmarować im na czarno twarze. Nowakowi założono na plecach tablicę z napisem: „Ich bin ein Schuft, ein Verbrecher, ich habe die Kasse beraubt.” – „Jestem łajdakiem i zbrodniarzem, obrabowałem kasę”. Diamont natomiast otrzymał tablicę z napisem: „Ich zahle demjenigen 50 000 zł, wer den Führer erlegt” – „Wypłacę 50 tysięcy zł każdemu, kto wykończy Führera”.
Związanych oprowadzano na powrozach po mieście.
C.d.n.
-
- Moderator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4184
- Rejestracja: 30 sty 2011, o 20:23
- Podziękował;: 300 razy
- Otrzymał podziękowań: 290 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Nauczyciele
12 października 1939 r. aresztowano nauczycieli z powiatu starogardzkiego. Osadzono ich w obozie tymczasowym w Skórczu. 19 października przewieziono ich do więzienia w Starogardzie, do domów zwolniono nauczycielki. W więzieniu przywitano ich słowami: „Przeklęci księża i nauczyciele podburzali naród…”. Z relacji Alfonsa Kulinga (nauczyciel z Osiecznej) można się dowiedzieć, że w przerwach między biciem musieli wykonywać torturową „gimnastykę”. „Odpoczywali” stojąc oparci czołami o ścianę, z rękami założonymi na plecach, z nogami odstawionymi na odległość około metra od ściany. Bito ich do krwi. Przemocą wsadzano głowy do naczyń kloacznych, kazano robić przysiady z wyciągniętymi ramionami i powtarzać słowa: „Wir sind als Polen geboren und wollen als Polen sterben” – „Urodziliśmy się Polakami i chcemy Polakami umierać”. Nazajutrz, 20 października, nauczycieli wywieziono trzema samochodami ciężarowymi do Lasu Szpęgawskiego, na stracenie. W trakcie egzekucji dotarł rozkaz wstrzymania rozstrzeliwań, dzięki czemu nauczyciele z ostatniej ciężarówki ocaleli. Po powrocie do więzienia, złożyli przysięgę milczenia, po dwóch miesiącach zostali zwolnieni.
Przykład list Polaków przeznaczonych do likwidacji. Są to skany fotokopii pochodzących z oryginalnych list z archiwum tczewskiego gestapo. Figurują na nich nazwiska pracowników oświaty z miasta i powiatu tczewskiego. Znaki przy nazwiskach oznaczają sposób likwidacji (skany pochodzą z: „Albert Forster – gauleiter i oskarżony”).
Księża
Niemcy ogromnie obawiali się potencjału duchowego, intelektualnego i patriotycznego pomorskiego duchowieństwa. Dlatego postrzegali księży, jako śmiertelnych wrogów. W nocy, z 13 na 14 października, w Starogardzie i okolicy członkowie Selbstschutzu aresztowali 33 lub 31 (?) księży. W tej nocnej akcji uczestniczyli volksdeutsche, m.in. przebrany w księżowskie szaty Egon Sievert (żonaty z Polką) oraz Gerhard Wiechert przebrany w mundur, jaki nosiło Wojsko Polskie przed wojną (służył jako podchorąży w pułku ułanów w Grudziądzu). Jednym z zatrzymanych był ksiądz Reginald Krzyżanowski (45 lat) – proboszcz Sumina. Członkowie Selbstschutzu wybili mu zęby, przemocą wlewali wódkę do ust, kazali rozebrać się do naga, chodzić na klęczkach i wśród śmiechu domagali się, aby dokonał stosunku z własną służącą. Duchowny miał szansę ucieczki, jednak nie skorzystał w obawie o życie swych parafian.
Wśród aresztowanych księży byli dwaj Niemcy: ks. Kasimir Schliep (29 lat) – wikariusz z Lubichowa oraz proboszcz Bobowa ks. Josef Kuchenbecker (58 lat). Ksiądz Kuchenbecker zawinił brakiem posłuszeństwa. Nie słuchał wezwań biskupa Splitta i hitlerowskich nakazów. Odmówił zgody na pochówek volksdeutschów rzekomo zamordowanych przez Polaków. Ten sam ksiądz odmówił parafianom (1919 rok) zgody na odśpiewanie „Boże coś Polskę”, nie chcąc czynić ze świątyni agory. Jednak 20 lat później, odmówił także wygłaszania kazań w języku niemieckim dla polskich parafian. W starogardzkim więzieniu, duchowny Kuchenbecker odważył się skrytykować hitlerowców, za co zapłacił wysoką cenę. Z relacji księdza Ignacego Stryszyka: „Po chwili jednak urywają się tam za drzwiami krzyki, słychać rzężenie i jęki. Wreszcie otwierają się drzwi. Wychodzi ks. Kuchenbecker, lecz jakże zmieniony. Na czole wycięto mu nożem swastykę. Krew spływała mu obficie po oczach i wargach, plami ubranie. Ponieważ rąk z powodu zmasakrowania unieść nie może, by zetrzeć krew z oczu, posuwa się jakby omackiem ku naszemu szeregowi i dmucha, aby usunąć krew, zalewającą mu strumykami oczy i twarz.”
Wszyscy księża, poza ks. Ignacym Stryszkiem (traktowany jako jeniec wojenny – w międzywojniu był proboszczem parafii wojskowej i kapelanem 2. Pułku), byli katowani. W dniu egzekucji, ksiądz rozmawiał z większością aresztowanych. Byli spuchnięci i zakrwawieni. Fioletowo-krwawi, ręce i twarze mieli czarno-sine. Ksiądz dziekan Jan Doering z Kokoszków (66 lat) ledwie stał na nogach, proboszcz z Grabowa ks. Bolesław Gordon (53 lata) trzymał się za brzuch (naczelnik więzienia Johann Wilhelm Fast kopniakiem przebił mu przeponę brzuszną), ksiądz Jan Wałdoch z Kręga został uderzony w twarz przez Fasta tak mocno, że wypłynęło mu oko.
16 października 1939 r. dwa autobusy z duchownymi odjechały w stronę Lasu Szpęgawskiego. Wróciły i przywiozły tylko trzewiki, płaszcze i ubrania księży. Potwierdzeniem losu duchownych jest relacja jednego z nauczycieli, który ocalał z wywózki do lasu cztery dni później (20 października) – Jana Kaczmarka z Żabna: „Spód grobu pokryty był zwłokami ludzkimi, przy czym po widocznej jednolitej garderobie, a mianowicie po czarnych spodniach wszystkich pomordowanych, domyślam się, że mogli to być księża.”
Dodać należy, że niedługo po śmierci księdza Kuchenbeckera wśród oprawców zapanował popłoch. Otóż z Gdańska nadeszła wieść, że duchownego szuka minister spraw zagranicznych Rzeszy. Chciał go mianować mężem zaufania w „Okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie”.
W Szpęgawsku zginął kwiat duchowieństwa diecezji chełmińskiej.
Likwidacja osób chorych
22 września 1939 r. przystąpiono do likwidacji pacjentów Krajowego Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie. Szpital w owym czasie był jednym z największych w Polsce i znanym w Europie z nowoczesnych metod leczenia, w związku z tym wśród ofiar byli także cudzoziemcy. Tego dnia zamordowano 88 pacjentów. Likwidacja chorych odbywała się w ramach akcji T4 - fizyczna eliminacja ludzi niedorozwiniętych psychicznie, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie oraz z niektórymi wrodzonymi zaburzeniami rozwojowymi. Trwała do końca stycznia 1941 r. i pochłonęła około 1690 istnień.
Początkowo lekarze polscy musieli współpracować z niemieckimi. Za nie wykonanie poleceń służbowych groziła kara śmierci. Do Kocborowa wprowadziło się 20 SS-manów, zajmując piętro budynku dyrekcji. Stąd, prawie codziennie, wyjeżdżali w kierunku Lasu Szpęgawskiego zabierając chorych w krytych samochodach. Początkowo nikt nie wiedział, że chorzy wywożeni byli na śmierć. SS-mani informowali, że przewozi się ich do innego zakładu. Historię choroby kazano zakończyć informacją o przeniesieniu pacjenta do innej miejscowości. Nieraz podawali nawet nazwę zakładu.
Po kilku takich transportach, polscy lekarze wiedzieli już dlaczego SS-mani eskortujący chorych wracali tego samego dnia, dlaczego zabierali ze sobą pałki, byli brudni od krwi, a w transportach nie uczestniczył nikt z polskiej obsługi. Małgorzata Reszczyńska, ówczesna pielęgniarka Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie, zeznała: „…wracając z lasu mieli umazane krwią twarze, ręce, buty, mundury. Wcale się z tym nie ukrywali, nie spiesząc się z myciem. Spożywając w kasynie jedzenie SS-mani przechwalali się ile kto zabił, kto im uciekł, do kogo strzelali pojedynczo, kogo dobijali kolbą itp….”. Wiadomości o zbrodni napływały od robotników, którzy zawczasu musieli wykopać długi i głęboki rów. Według ich relacji, mordowanie umysłowo chorych miało następujący przebieg: do wykopanego wcześniej rowu podjeżdżał samochód ciężarowy, z którego wyprowadzano chorych. Tam oczekiwali na nich SS-mani, którzy podprowadzali kolejno chorych na brzeg rowu. Uderzeniem pałki ogłuszali ofiary, które upadały na dno rowu. Ci, którzy stawiali opór, zostali zastrzeleni. Pałek używano ze względów oszczędnościowych i po to, aby nie płoszyć tych, którzy czekali w samochodach na swoją kolej. Żyjące, ruszające się jeszcze ciała dobijano serią karabinu maszynowego. Nie zawsze skutecznie. Robotnicy opowiadali, że niekiedy ziemia się jeszcze ruszała, jak odjeżdżali.
Czasami pacjenci sami musieli kopać sobie groby. Zwolnieni z tego obowiązku byli ludzie ciężko chorzy. Zdarzały się przypadki, że pielęgniarze w samochodzie podczas transportu, usypiali zastrzykami z morfiny osoby w ciężkim stanie.
C.d.n.
12 października 1939 r. aresztowano nauczycieli z powiatu starogardzkiego. Osadzono ich w obozie tymczasowym w Skórczu. 19 października przewieziono ich do więzienia w Starogardzie, do domów zwolniono nauczycielki. W więzieniu przywitano ich słowami: „Przeklęci księża i nauczyciele podburzali naród…”. Z relacji Alfonsa Kulinga (nauczyciel z Osiecznej) można się dowiedzieć, że w przerwach między biciem musieli wykonywać torturową „gimnastykę”. „Odpoczywali” stojąc oparci czołami o ścianę, z rękami założonymi na plecach, z nogami odstawionymi na odległość około metra od ściany. Bito ich do krwi. Przemocą wsadzano głowy do naczyń kloacznych, kazano robić przysiady z wyciągniętymi ramionami i powtarzać słowa: „Wir sind als Polen geboren und wollen als Polen sterben” – „Urodziliśmy się Polakami i chcemy Polakami umierać”. Nazajutrz, 20 października, nauczycieli wywieziono trzema samochodami ciężarowymi do Lasu Szpęgawskiego, na stracenie. W trakcie egzekucji dotarł rozkaz wstrzymania rozstrzeliwań, dzięki czemu nauczyciele z ostatniej ciężarówki ocaleli. Po powrocie do więzienia, złożyli przysięgę milczenia, po dwóch miesiącach zostali zwolnieni.
Przykład list Polaków przeznaczonych do likwidacji. Są to skany fotokopii pochodzących z oryginalnych list z archiwum tczewskiego gestapo. Figurują na nich nazwiska pracowników oświaty z miasta i powiatu tczewskiego. Znaki przy nazwiskach oznaczają sposób likwidacji (skany pochodzą z: „Albert Forster – gauleiter i oskarżony”).
Księża
Niemcy ogromnie obawiali się potencjału duchowego, intelektualnego i patriotycznego pomorskiego duchowieństwa. Dlatego postrzegali księży, jako śmiertelnych wrogów. W nocy, z 13 na 14 października, w Starogardzie i okolicy członkowie Selbstschutzu aresztowali 33 lub 31 (?) księży. W tej nocnej akcji uczestniczyli volksdeutsche, m.in. przebrany w księżowskie szaty Egon Sievert (żonaty z Polką) oraz Gerhard Wiechert przebrany w mundur, jaki nosiło Wojsko Polskie przed wojną (służył jako podchorąży w pułku ułanów w Grudziądzu). Jednym z zatrzymanych był ksiądz Reginald Krzyżanowski (45 lat) – proboszcz Sumina. Członkowie Selbstschutzu wybili mu zęby, przemocą wlewali wódkę do ust, kazali rozebrać się do naga, chodzić na klęczkach i wśród śmiechu domagali się, aby dokonał stosunku z własną służącą. Duchowny miał szansę ucieczki, jednak nie skorzystał w obawie o życie swych parafian.
Wśród aresztowanych księży byli dwaj Niemcy: ks. Kasimir Schliep (29 lat) – wikariusz z Lubichowa oraz proboszcz Bobowa ks. Josef Kuchenbecker (58 lat). Ksiądz Kuchenbecker zawinił brakiem posłuszeństwa. Nie słuchał wezwań biskupa Splitta i hitlerowskich nakazów. Odmówił zgody na pochówek volksdeutschów rzekomo zamordowanych przez Polaków. Ten sam ksiądz odmówił parafianom (1919 rok) zgody na odśpiewanie „Boże coś Polskę”, nie chcąc czynić ze świątyni agory. Jednak 20 lat później, odmówił także wygłaszania kazań w języku niemieckim dla polskich parafian. W starogardzkim więzieniu, duchowny Kuchenbecker odważył się skrytykować hitlerowców, za co zapłacił wysoką cenę. Z relacji księdza Ignacego Stryszyka: „Po chwili jednak urywają się tam za drzwiami krzyki, słychać rzężenie i jęki. Wreszcie otwierają się drzwi. Wychodzi ks. Kuchenbecker, lecz jakże zmieniony. Na czole wycięto mu nożem swastykę. Krew spływała mu obficie po oczach i wargach, plami ubranie. Ponieważ rąk z powodu zmasakrowania unieść nie może, by zetrzeć krew z oczu, posuwa się jakby omackiem ku naszemu szeregowi i dmucha, aby usunąć krew, zalewającą mu strumykami oczy i twarz.”
Wszyscy księża, poza ks. Ignacym Stryszkiem (traktowany jako jeniec wojenny – w międzywojniu był proboszczem parafii wojskowej i kapelanem 2. Pułku), byli katowani. W dniu egzekucji, ksiądz rozmawiał z większością aresztowanych. Byli spuchnięci i zakrwawieni. Fioletowo-krwawi, ręce i twarze mieli czarno-sine. Ksiądz dziekan Jan Doering z Kokoszków (66 lat) ledwie stał na nogach, proboszcz z Grabowa ks. Bolesław Gordon (53 lata) trzymał się za brzuch (naczelnik więzienia Johann Wilhelm Fast kopniakiem przebił mu przeponę brzuszną), ksiądz Jan Wałdoch z Kręga został uderzony w twarz przez Fasta tak mocno, że wypłynęło mu oko.
16 października 1939 r. dwa autobusy z duchownymi odjechały w stronę Lasu Szpęgawskiego. Wróciły i przywiozły tylko trzewiki, płaszcze i ubrania księży. Potwierdzeniem losu duchownych jest relacja jednego z nauczycieli, który ocalał z wywózki do lasu cztery dni później (20 października) – Jana Kaczmarka z Żabna: „Spód grobu pokryty był zwłokami ludzkimi, przy czym po widocznej jednolitej garderobie, a mianowicie po czarnych spodniach wszystkich pomordowanych, domyślam się, że mogli to być księża.”
Dodać należy, że niedługo po śmierci księdza Kuchenbeckera wśród oprawców zapanował popłoch. Otóż z Gdańska nadeszła wieść, że duchownego szuka minister spraw zagranicznych Rzeszy. Chciał go mianować mężem zaufania w „Okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie”.
W Szpęgawsku zginął kwiat duchowieństwa diecezji chełmińskiej.
Likwidacja osób chorych
22 września 1939 r. przystąpiono do likwidacji pacjentów Krajowego Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie. Szpital w owym czasie był jednym z największych w Polsce i znanym w Europie z nowoczesnych metod leczenia, w związku z tym wśród ofiar byli także cudzoziemcy. Tego dnia zamordowano 88 pacjentów. Likwidacja chorych odbywała się w ramach akcji T4 - fizyczna eliminacja ludzi niedorozwiniętych psychicznie, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie oraz z niektórymi wrodzonymi zaburzeniami rozwojowymi. Trwała do końca stycznia 1941 r. i pochłonęła około 1690 istnień.
Początkowo lekarze polscy musieli współpracować z niemieckimi. Za nie wykonanie poleceń służbowych groziła kara śmierci. Do Kocborowa wprowadziło się 20 SS-manów, zajmując piętro budynku dyrekcji. Stąd, prawie codziennie, wyjeżdżali w kierunku Lasu Szpęgawskiego zabierając chorych w krytych samochodach. Początkowo nikt nie wiedział, że chorzy wywożeni byli na śmierć. SS-mani informowali, że przewozi się ich do innego zakładu. Historię choroby kazano zakończyć informacją o przeniesieniu pacjenta do innej miejscowości. Nieraz podawali nawet nazwę zakładu.
Po kilku takich transportach, polscy lekarze wiedzieli już dlaczego SS-mani eskortujący chorych wracali tego samego dnia, dlaczego zabierali ze sobą pałki, byli brudni od krwi, a w transportach nie uczestniczył nikt z polskiej obsługi. Małgorzata Reszczyńska, ówczesna pielęgniarka Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie, zeznała: „…wracając z lasu mieli umazane krwią twarze, ręce, buty, mundury. Wcale się z tym nie ukrywali, nie spiesząc się z myciem. Spożywając w kasynie jedzenie SS-mani przechwalali się ile kto zabił, kto im uciekł, do kogo strzelali pojedynczo, kogo dobijali kolbą itp….”. Wiadomości o zbrodni napływały od robotników, którzy zawczasu musieli wykopać długi i głęboki rów. Według ich relacji, mordowanie umysłowo chorych miało następujący przebieg: do wykopanego wcześniej rowu podjeżdżał samochód ciężarowy, z którego wyprowadzano chorych. Tam oczekiwali na nich SS-mani, którzy podprowadzali kolejno chorych na brzeg rowu. Uderzeniem pałki ogłuszali ofiary, które upadały na dno rowu. Ci, którzy stawiali opór, zostali zastrzeleni. Pałek używano ze względów oszczędnościowych i po to, aby nie płoszyć tych, którzy czekali w samochodach na swoją kolej. Żyjące, ruszające się jeszcze ciała dobijano serią karabinu maszynowego. Nie zawsze skutecznie. Robotnicy opowiadali, że niekiedy ziemia się jeszcze ruszała, jak odjeżdżali.
Czasami pacjenci sami musieli kopać sobie groby. Zwolnieni z tego obowiązku byli ludzie ciężko chorzy. Zdarzały się przypadki, że pielęgniarze w samochodzie podczas transportu, usypiali zastrzykami z morfiny osoby w ciężkim stanie.
C.d.n.
-
- Koordynator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4761
- Rejestracja: 2 lut 2011, o 20:15
- Znajomość języków obcych: English, Deutsch, Pусский
- Lokalizacja: Najpierw Czyżykowo, potem Bajkowe, obecnie Górki, za jakiś czas - Rokitki :( ...
- Podziękował;: 191 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Według opisu to zdjęcie wykonał harcerz Antoni Górski latem 1941 roku:
Patrz: http://www.memorialmuseums.org/eng/stae ... ist-Crimes
Patrz: http://www.memorialmuseums.org/eng/stae ... ist-Crimes
- Załączniki
-
- aaaAntoniGórski.jpg (101.3 KiB) Przejrzano 4438 razy
- aaaAntoniGórski.jpg (101.3 KiB) Przejrzano 4438 razy
-
- Moderator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4184
- Rejestracja: 30 sty 2011, o 20:23
- Podziękował;: 300 razy
- Otrzymał podziękowań: 290 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Świadkowie kaźni
Zdarzyły się przypadki ucieczek znad grobów. Jedną z osób, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknęła śmierci, był rolnik ze Starej Huty – Julian Hein. Na jego oczach zamordowano piętnastoletniego syna. Hein wraz z synem zostali aresztowani w Morzeszczynie. Tam zatrzymanym rozdano numerki z cyframi „1” i „2”. „Dwójki” były zwolnione, a „jedynki” (34 osoby) wepchnięto do samochodu, w którym znajdowało się już 10 osób z Tczewa (był tam m.in. pobity karczmarz). Po drodze w Pelplinie, doładowano jeszcze 10 księży i elektryka Martyńskiego. Wszyscy musieli położyć się na podłodze, jeden na drugim.
Na leśnej polanie czekał już na nich świeżo wykopane mogiły. Po opuszczeniu samochodu, kazano rozebrać się do bielizny i ściągnąć buty. Oberżysta z Tczewa pokazał SS-manowi jakiś dokument, ale ten mu tylko odpowiedział: „Możesz sobie z tego zrobić użytek na tamtym świecie”. Syn Heina stał w bieliźnie i kłaniając mu się z daleka wołał: „Tata, zostańcie z Bogiem!”. Po pierwszej salwie, Hein rzucił się do ucieczki, jednak uderzono go w plecy i stracił przytomność. Nowymi uderzeniami przywrócono go do przytomności. Komendant zerwał z niego kożuch i zauważył złoty łańcuszek od zegarka. Kiedy SS-man szarpał za łańcuszek, Hein uderzył go całą siłą w szczękę i rzucił się do ucieczki. Zanim oprawcy się zorientowali w sytuacji, rolnik odbiegł od nich parę metrów. Udało mu się schować w zagajniku. Po pewnym czasie, postanowił wrócić w miejsce kaźni, żeby zobaczyć syna. Wdrapał się na sosnę, która rosła około 80 kroków od mogiły i obserwował przebieg zdarzeń.
„Przedtem szło pięciu-sześciu skazańców, za nimi kilku SS-manów. Tym razem szło ich czterech i każdy był pod lufą SS-mana. Uprzednio kazano składać biżuterię do walizki, która stała przy samochodzie. Ubrania rzucano na kupę, a potem zwalano je do samochodu, którym przywieziono skazańców. Robota szła sprawnie, tak że pięćdziesięciu straceńców z tego samochodu wykończono w ciągu pół godziny. Ponieważ był lekki powiew, słyszałem jęki, których nie można odtworzyć. Były to nadludzkie wycia. Kobiety, które nie zdjęły swych kolczyków lub pierścionków, szarpano i kopano, rozrywano im uszy. Gdy ktoś przed egzekucją zemdlał – bo działy się tam straszne rzeczy, ludzie mdleli i dostawali napadów szału – cucono kopniakami… Z tego drzewa widziałem egzekucję ludzi przywiezionych trzema samochodami. Gdy skończono strzelać, do powierzchni mogiły brakowało około sześćdziesięciu centymetrów. Wówczas podeszło tam dwóch SS-manów, którzy sprawdzali, czy ktoś żyje. Potem mogiły zaścielono mchem i wrzucono coś, ale co, to nie wiem, bo zemdlałem i straciłem przytomność.”
O innej ucieczce można poczytać na tej stronie: http://kociewiacy.pl/main/images/storie ... 201939.pdf" onclick="window.open(this.href);return false; Są to wspomnienia byłego kierownika Państwowego Zarządu Drogowego w Tczewie, Alojzego Sławińskiego, który 4 listopada 1939 r. zbiegł z samochodu przed samą egzekucją.
W związku ze zbliżającym się frontem wschodnim (druga połowa 1944 r.), Niemcy traktujący zbrodnie w Lesie Szpęgawskim jako ukryte, rozpoczęli zacierać ślady tragedii. Zadanie to zostało powierzone specjalnemu oddziałowi Komando 1005. Do pomocy przydzielono im grupę więźniów, których zadaniem było odszukiwanie i rozkopywanie grobów. Po wydobyciu zwłok układano je warstwami w stosy i palono. Żeby prace poszły sprawniej, dowieziono dwa piece, które dymiły dzień i noc. Spalone szczątki ponownie wrzucano do grobów, obsypywano wapnem i zakrywano ziemią. Posadzono drzewa.
Las Szpęgawski, to miejsce straceń i pochówku ludności powiatów kociewskich oraz częściowo kaszubskich, a także chorych przekazanych z innych niż Kocborowo zakładów psychiatrycznych, np. z Kulparkowa pod Lwowem, Świecia, Kobierzyna pod Krakowem, Dziekanki koło Gniezna, Wejherowa, Warszawy, Gostynina, Tworek koło Pruszkowa, Gniewa oraz pacjentów z innych krajów: Niemiec, Austrii, Francji, Czechosłowacji, U.S.A., Kanady, Belgii, Dani, Włoch. W lesie pogrzebano także około 150 Polaków i cudzoziemców, zamordowanych tu w dniach 20-25 stycznia 1945 r., podczas marszu odwrotowego z obozu w Stutthofie.
Zwłoki często chowane niedbale. Wczesną wiosną 1940 r. z kilku grobów wystawały nogi ludzkie. Hitlerowcy, w czasie egzekucji, z zasady znajdowali się pod wpływem alkoholu. Ofiary natomiast zachowywały godną postawę, żegnając się z życiem wołali: „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Po wojnie dokonano ekshumacji ofiar. Komisja Ekshumacyjna w latach 1945-1947 odkryła 32 masowe groby, które mogły pomieścić od 250 do 450 zwłok. Zachowane ciała odkryto jedynie w mogile nr 1, którą Niemcy pominęli podczas zacierania śladów. Nie wykluczone, że w Lesie Szpęgawskim znajdują się jeszcze inne, nie odnalezione groby.
Niestety, nie wszyscy zbrodniarze odpowiedzialni za tragedię Lasu Szpęgawskiego zostali sprawiedliwie ukarani…
Źródło:
1. Marian Podgóreczny: „Albert Forster – gauleiter i oskarżony”, 1977 r.
2. Stanisław Goszczurny: „Mord w lesie kociewskim”, 1973 r.
3. „Szpęgawsk. Z martyrologii mieszkańców Kociewia”, pod red. M. Gregorek, M. Kozłowska, 1959 r.
4. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w ... %99gawskim" onclick="window.open(this.href);return false;
5. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sonderfahndungsbuch_Polen" onclick="window.open(this.href);return false;
6. http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=24330" onclick="window.open(this.href);return false;
7. http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_T4" onclick="window.open(this.href);return false;
8. http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedz ... 0645&nr=52" onclick="window.open(this.href);return false;
9. http://tygodnik2003-2007.onet.pl/3229,2 ... ematy.html" onclick="window.open(this.href);return false;
10. http://lasszpegawski.w.interia.pl/index_g.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
11. http://www.pomorskie.eu/pl/pomorze_znan ... szpegawski" onclick="window.open(this.href);return false;
12. http://memorialmuseums.eu/laender/view/20/Poland" onclick="window.open(this.href);return false;
Zdarzyły się przypadki ucieczek znad grobów. Jedną z osób, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknęła śmierci, był rolnik ze Starej Huty – Julian Hein. Na jego oczach zamordowano piętnastoletniego syna. Hein wraz z synem zostali aresztowani w Morzeszczynie. Tam zatrzymanym rozdano numerki z cyframi „1” i „2”. „Dwójki” były zwolnione, a „jedynki” (34 osoby) wepchnięto do samochodu, w którym znajdowało się już 10 osób z Tczewa (był tam m.in. pobity karczmarz). Po drodze w Pelplinie, doładowano jeszcze 10 księży i elektryka Martyńskiego. Wszyscy musieli położyć się na podłodze, jeden na drugim.
Na leśnej polanie czekał już na nich świeżo wykopane mogiły. Po opuszczeniu samochodu, kazano rozebrać się do bielizny i ściągnąć buty. Oberżysta z Tczewa pokazał SS-manowi jakiś dokument, ale ten mu tylko odpowiedział: „Możesz sobie z tego zrobić użytek na tamtym świecie”. Syn Heina stał w bieliźnie i kłaniając mu się z daleka wołał: „Tata, zostańcie z Bogiem!”. Po pierwszej salwie, Hein rzucił się do ucieczki, jednak uderzono go w plecy i stracił przytomność. Nowymi uderzeniami przywrócono go do przytomności. Komendant zerwał z niego kożuch i zauważył złoty łańcuszek od zegarka. Kiedy SS-man szarpał za łańcuszek, Hein uderzył go całą siłą w szczękę i rzucił się do ucieczki. Zanim oprawcy się zorientowali w sytuacji, rolnik odbiegł od nich parę metrów. Udało mu się schować w zagajniku. Po pewnym czasie, postanowił wrócić w miejsce kaźni, żeby zobaczyć syna. Wdrapał się na sosnę, która rosła około 80 kroków od mogiły i obserwował przebieg zdarzeń.
„Przedtem szło pięciu-sześciu skazańców, za nimi kilku SS-manów. Tym razem szło ich czterech i każdy był pod lufą SS-mana. Uprzednio kazano składać biżuterię do walizki, która stała przy samochodzie. Ubrania rzucano na kupę, a potem zwalano je do samochodu, którym przywieziono skazańców. Robota szła sprawnie, tak że pięćdziesięciu straceńców z tego samochodu wykończono w ciągu pół godziny. Ponieważ był lekki powiew, słyszałem jęki, których nie można odtworzyć. Były to nadludzkie wycia. Kobiety, które nie zdjęły swych kolczyków lub pierścionków, szarpano i kopano, rozrywano im uszy. Gdy ktoś przed egzekucją zemdlał – bo działy się tam straszne rzeczy, ludzie mdleli i dostawali napadów szału – cucono kopniakami… Z tego drzewa widziałem egzekucję ludzi przywiezionych trzema samochodami. Gdy skończono strzelać, do powierzchni mogiły brakowało około sześćdziesięciu centymetrów. Wówczas podeszło tam dwóch SS-manów, którzy sprawdzali, czy ktoś żyje. Potem mogiły zaścielono mchem i wrzucono coś, ale co, to nie wiem, bo zemdlałem i straciłem przytomność.”
O innej ucieczce można poczytać na tej stronie: http://kociewiacy.pl/main/images/storie ... 201939.pdf" onclick="window.open(this.href);return false; Są to wspomnienia byłego kierownika Państwowego Zarządu Drogowego w Tczewie, Alojzego Sławińskiego, który 4 listopada 1939 r. zbiegł z samochodu przed samą egzekucją.
W związku ze zbliżającym się frontem wschodnim (druga połowa 1944 r.), Niemcy traktujący zbrodnie w Lesie Szpęgawskim jako ukryte, rozpoczęli zacierać ślady tragedii. Zadanie to zostało powierzone specjalnemu oddziałowi Komando 1005. Do pomocy przydzielono im grupę więźniów, których zadaniem było odszukiwanie i rozkopywanie grobów. Po wydobyciu zwłok układano je warstwami w stosy i palono. Żeby prace poszły sprawniej, dowieziono dwa piece, które dymiły dzień i noc. Spalone szczątki ponownie wrzucano do grobów, obsypywano wapnem i zakrywano ziemią. Posadzono drzewa.
Las Szpęgawski, to miejsce straceń i pochówku ludności powiatów kociewskich oraz częściowo kaszubskich, a także chorych przekazanych z innych niż Kocborowo zakładów psychiatrycznych, np. z Kulparkowa pod Lwowem, Świecia, Kobierzyna pod Krakowem, Dziekanki koło Gniezna, Wejherowa, Warszawy, Gostynina, Tworek koło Pruszkowa, Gniewa oraz pacjentów z innych krajów: Niemiec, Austrii, Francji, Czechosłowacji, U.S.A., Kanady, Belgii, Dani, Włoch. W lesie pogrzebano także około 150 Polaków i cudzoziemców, zamordowanych tu w dniach 20-25 stycznia 1945 r., podczas marszu odwrotowego z obozu w Stutthofie.
Zwłoki często chowane niedbale. Wczesną wiosną 1940 r. z kilku grobów wystawały nogi ludzkie. Hitlerowcy, w czasie egzekucji, z zasady znajdowali się pod wpływem alkoholu. Ofiary natomiast zachowywały godną postawę, żegnając się z życiem wołali: „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Po wojnie dokonano ekshumacji ofiar. Komisja Ekshumacyjna w latach 1945-1947 odkryła 32 masowe groby, które mogły pomieścić od 250 do 450 zwłok. Zachowane ciała odkryto jedynie w mogile nr 1, którą Niemcy pominęli podczas zacierania śladów. Nie wykluczone, że w Lesie Szpęgawskim znajdują się jeszcze inne, nie odnalezione groby.
Niestety, nie wszyscy zbrodniarze odpowiedzialni za tragedię Lasu Szpęgawskiego zostali sprawiedliwie ukarani…
Źródło:
1. Marian Podgóreczny: „Albert Forster – gauleiter i oskarżony”, 1977 r.
2. Stanisław Goszczurny: „Mord w lesie kociewskim”, 1973 r.
3. „Szpęgawsk. Z martyrologii mieszkańców Kociewia”, pod red. M. Gregorek, M. Kozłowska, 1959 r.
4. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w ... %99gawskim" onclick="window.open(this.href);return false;
5. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sonderfahndungsbuch_Polen" onclick="window.open(this.href);return false;
6. http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=24330" onclick="window.open(this.href);return false;
7. http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_T4" onclick="window.open(this.href);return false;
8. http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedz ... 0645&nr=52" onclick="window.open(this.href);return false;
9. http://tygodnik2003-2007.onet.pl/3229,2 ... ematy.html" onclick="window.open(this.href);return false;
10. http://lasszpegawski.w.interia.pl/index_g.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
11. http://www.pomorskie.eu/pl/pomorze_znan ... szpegawski" onclick="window.open(this.href);return false;
12. http://memorialmuseums.eu/laender/view/20/Poland" onclick="window.open(this.href);return false;
-
- Koordynator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4761
- Rejestracja: 2 lut 2011, o 20:15
- Znajomość języków obcych: English, Deutsch, Pусский
- Lokalizacja: Najpierw Czyżykowo, potem Bajkowe, obecnie Górki, za jakiś czas - Rokitki :( ...
- Podziękował;: 191 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Jadwiga po dopracowanym wejściu wrześniowym jawi się również jako kandydatka do postu października
Kilka lat temu poprzez internet poznałem mojego dalekiego krewnego o moim nazwisku (nasze gałęzie rodzinne rozeszły się niecałe 200 lat temu), którego dziadek wyszedł jakimś cudem żywy z egzekucji w Szpęgawsku. Wiem, że brzmi to bardzo niezrozumiale, ale spisał on swoje wspomnienia i postawił zastrzeżenie, żeby opublikować je dopiero po śmierci jego (wciąż żyjącego) syna. Kiedy ta chwila nastąpi postaram się zapoznać Was z jego relacją...
Kilka lat temu poprzez internet poznałem mojego dalekiego krewnego o moim nazwisku (nasze gałęzie rodzinne rozeszły się niecałe 200 lat temu), którego dziadek wyszedł jakimś cudem żywy z egzekucji w Szpęgawsku. Wiem, że brzmi to bardzo niezrozumiale, ale spisał on swoje wspomnienia i postawił zastrzeżenie, żeby opublikować je dopiero po śmierci jego (wciąż żyjącego) syna. Kiedy ta chwila nastąpi postaram się zapoznać Was z jego relacją...
Ostatnio zmieniony 10 paź 2011, o 22:11 przez be-good, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Moderator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4184
- Rejestracja: 30 sty 2011, o 20:23
- Podziękował;: 300 razy
- Otrzymał podziękowań: 290 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Mój foto-plon z odwiedzin (dzięki mojej sister ) Znowu zawalę
Pomnik stojący przy trasie Tczew-Starogard Gdański, na skrzyżowaniu z drogą prowadzącą do miejsca kaźni.
Kamień z informacją, dokąd prowadzi droga:
Przy szosie prowadzącej do masowych grobów, znajdują się rzeźbione głazy. Symbolizują one Drogę Krzyżową. Fundatorami są gminy kociewskie.
Pomnik stojący przy trasie Tczew-Starogard Gdański, na skrzyżowaniu z drogą prowadzącą do miejsca kaźni.
Kamień z informacją, dokąd prowadzi droga:
Przy szosie prowadzącej do masowych grobów, znajdują się rzeźbione głazy. Symbolizują one Drogę Krzyżową. Fundatorami są gminy kociewskie.
-
- Moderator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4184
- Rejestracja: 30 sty 2011, o 20:23
- Podziękował;: 300 razy
- Otrzymał podziękowań: 290 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Szpęgawsk
Pszszszestań...be-good pisze:Jadwiga po dopracowanym wejściu wrześniowym jawi się również jako kandydatka do postu października
Miejsce kaźni „wita” tablicą informacyjną:
Główny pomnik, przy którym co roku, w ostatnią niedzielę września, odbywają się uroczystości upamiętniające pomordowanych.