Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

Regulamin forum
1. Treści i załączniki umieszczane w postach mogą być użyte w działalności Dawnego Tczewa przy zachowaniu dbałości o dane wrażliwe.

gryfin
Przybysz
Przybysz
Reakcje:
Posty: 4
Rejestracja: 16 cze 2013, o 09:13
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#11

Post autor: gryfin »

Przede wszystkim dziękuję za tak szybką reakcję. Chodzi o niemiecko brzmiące nazwisko. Z różnych źródeł słyszałem opinię że po wojnie takie osoby były traktowane prawie jak Niemcy. Tata mi mówił że dziadek był internowany i wykorzystywany w pracach przy demontażu i wywózce urządzeń ze stoczni. Tam odniósł jakieś rany i na skutek powikłań zmarł. Próbuję się przy okazji dowiedzieć odnośnie wpisu na listę niemiecka. Myślę że w IPN można będzie coś więcej informacji uzyskać.
Awatar użytkownika

Chris
Budnik
Budnik
Reakcje:
Posty: 334
Rejestracja: 17 lip 2012, o 10:51
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 2 razy
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#12

Post autor: Chris »

Polecałbym też informacje zgromadzone w Archiwum Państwowym w Gdańsku. Czy dziadek lub ktokolwiek z jego rodziny podpisali Volkslistę?
Awatar użytkownika

Autor Tematu
LukaszB
Burmistrz
Burmistrz
Reakcje:
Posty: 7995
Rejestracja: 21 sty 2011, o 17:54
Lokalizacja: Tczew
Podziękował;: 683 razy
Otrzymał podziękowań: 562 razy
Płeć:
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#13

Post autor: LukaszB »

Tczewscy Niemcy byli zmuszani do pracy na terenie miasta :scratch
Niestety IPN zakończył śledztwo w sprawie masowych deportacji w okresie od lutego do kwietnia 1945 r. z terenu Pomorza Gdańskiego ludności polskiej w głąb terytorium b. ZSRR (S 15/00/Zk).

Po zajęciu tych terenów przez wojska radzieckie funkcjonariusze organów NKWD, czasami przy udziale polskiej milicji, dokonywali zatrzymań Polaków- mężczyzn i młodzieży (zarówno dziewcząt jak i chłopców). Kryteria którymi się kierowano były różne, ale w szczególności wybierano osoby walczące z okupantem, podejrzewane o współpracę z ruchem oporu lub o niechętny stosunek do państwa radzieckiego. Często jednak dobór deportowanych był kwestią przypadku lub następował poprzez masowe aresztowania – łapanki albo przy użyciu podstępu np. poprzez wezwanie do robót publicznych – pomocy armii radzieckiej, odbudowy ze zniszczeń wojennych. Najpierw zatrzymani byli osadzani w obozach filtracyjnych, gdzie dokonywano ich selekcji i następnie kierowano głównie do obozów w Grudziądzu (podkreślenie moje) i Działdowie. Tam były formowane transporty kolejowe, które trafiały do azjatyckiej części b. ZSRR, ale także do obozu w Szawlach na terenie Litwy. Tam deportowani osadzani byli w obozach i zmuszani do niewolniczej pracy przeważnie w kopalniach i w tajdze przy wyrębie drzew. Ujawniono, iż w ten sposób wywieziono co najmniej 3000 osób. Dodać należy do tego nieznaną dokładnie liczbę (liczoną najprawdopodobniej w setkach) pokrzywdzonych, którzy zmarli wskutek chorób i złego traktowania w obozach przejściowych. Pierwsi zesłani wrócili do kraju we wrześniu 1945 r. a następni w kilku kolejnych latach. Część deportowanych jednak zmarło na zesłaniu lub los ich jest nieznany. W toku śledztwa przesłuchano prawie 300 świadków i przeprowadzono kwerendy w: Centralnym Archiwum Wojskowym, Archiwum Akt Nowych, Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy, Archiwach Państwowych i Litewskim Archiwum Specjalnym. Szczególnie długotrwałe były oględziny zachowanych akt spraw „Zg” dotyczących stwierdzenia zgonu osób zmarłych w trakcie deportacji, a zwłaszcza w obozach przejściowym w Polsce i obozach pracy na terenie b. ZSRR. Zebrane relacje pokrzywdzonych stanowią bezcenny dowód ogromu cierpień, jakich doznali zesłani. Niewątpliwie duża liczba pokrzywdzonych i trudności w dotarciu (weryfikacji danych) do świadków i dokumentów miały wpływ na czas trwania śledztwa. Ponad wszelką wątpliwość ujawniono pełne dane personalne 1362 pokrzywdzonych – deportowanych z Pomorza Gdańskiego. Co do pozostałych ograniczają się one do nazwisk i imion lub brak danych co do miejsca ich zamieszkania i zatrzymania (a więc skąd ich deportowano). Postępowanie umorzono w dniu 27.12.2012 r. wobec śmierci wykrytych sprawców i wobec niewykrycia pozostałych.

"Nasze czyny mogą jednakowoż przetrwać długo, o ile otrzymają potwierdzenie poprzez słowa świadków lub uratują pamięć dzięki spisaniu" Sambor II

mzk
Budnik
Budnik
Reakcje:
Posty: 389
Rejestracja: 21 lut 2011, o 15:14
Lokalizacja: Tczew
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 76 razy
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#14

Post autor: mzk »

Szanowni Państwo,

Odnośnie toczącej się obecnie dyskusji przypominają mi się słowa, które zwykł rzec jeden z bohaterów mojego ulubionego polskiego serialu telewizyjnego – „To nie jest takie proste”.
Na mocy dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (listopad 1944 r.) wszyscy wpisani na DVL podlegali internowaniu, a także przymusowi pracy na rzecz społeczeństwa polskiego. W rzeczywistości, biorąc pod uwagę ogromną liczbę ludzi objętych tym aktem prawnym, literalne wykonanie go było wręcz niemożliwe. W późniejszym okresie mamy również do czynienia pewnego rodzaju liberalizacje w podejściu władz komunistycznych do poszczególnych grup listy (szczególnie III i IV). Nie zmienia to jednak faktu, iż na samym Pomorzu Gdańskim internowanych zostało tysiące ludzi.
Odnośnie realizacji tej polityki na terenie powiatu tczewskiego wiemy niewiele. W prawdzie kilkakrotnie w szeroko pojętej literaturze przedmiotu przewija się liczba ok. 700 aresztowanych i deportowanych. Jednak jak zauważa coraz większa liczba historyków, liczba ta jest bardzo trudna do zweryfikowania, a także budzi coraz większe wątpliwości. Wynika to z tego, iż, jak już pisałem, nasz dostęp do archiwaliów sowieckich jest utrudniony. Sama strona polska bardzo rzadko była informowana przez tczewską Komendanturę Wojenną (i podległe jej komendantury w Pelplinie i Gniewie) o faktach aresztowania lub internowania. Wyjątek stanowiły przypadki (wcale nie tak odosobnione), gdy to „rodzimy” aparat represji, na rozkaz sowietów, dokonywał zatrzymań. W jednym z takich wykazów z 1945 r. (pozostawionym przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego) funkcjonariuszy gdańskiego bezpieczeństwa bez ogródek wielokrotnie jako zleceniodawcę aresztowania wpisywali „Smiersz”.
Czy w pierwszych tygodniach po zajęciu terenu powiatu tczewskiego przez oddziały sowieckie niemiecko brzmiące nazwisko mogło wystarczyć do uznania za Niemca? Wydaje się to być bardzo prawdopodobne, szczególnie mając na myśli działalność radzieckich władz wojskowych. Należy pamiętać, iż sowieci wkraczając na te tereny uznawali je już za ziemie niemieckie, analogicznie traktując ludność. Nie dotyczyło to tylko nowych „zdobywców” z zza Bugu. Przysłani na teren powiatu, głównie z centralnej Polski, decydenci polityczni jeszcze w połowie 1945 r. w swoich sprawozdaniach z przerażeniem pisali, iż ok. 80% mieszkańców Ziemi Tczewskiej to w rzeczywistości Niemcy. W związku z tym możliwe jest, że dziadek Pana Gryfina został, jako potencjalny członek narodu niemieckiego (czytaj wpisany na DVL) zaangażowany do prac przymusowych na terenie trójmiasta. Wykorzystanie ich niewolniczej pracy przez władze sowieckie i polskie, było wówczas bardzo powszechne, jak również, co należy zaznaczyć, akceptowalne prze większość ówczesnego społeczeństwa. Musimy pamiętać, iż „przebywający” w tczewskiej tzw. kolonii niemieckiej (o której wstrząsającej działalności wiemy coraz więcej) byli wykorzystywani do robót przy odgruzowywaniu miasta (w tym np. nabrzeża wiślanego), a także prac rolnych. Należy przy tym zaznaczyć, iż nie tylko ludność uznana za niemiecką była wywożona do różnego rodzaju prac – również na terenie trójmiasta. Przymus pracy, który bezwzględnie egzekwował sowiecki i polski aparat represji, obowiązywał wszystkich, nawet Polaków. Nawet najważniejsze osoby nowej rzeczywistości (urzędnicy administracji samorządowej, działacze polityczni itp.) zmuszeni byli do noszenia przy sobie specjalnych zaświadczeń, które miały je chronić przed skierowaniem do wykonywania robót przymusowych. Bez wątpienia świadczy to o dużej skali problemu. Biorąc to pod uwagę możemy nawet wziąć pod uwagę hipotezę, iż to wcale nie podejrzenie o wpis na DVL, a właśnie brak wspomnianego dokumentu reklamującego, był powodem wywiezienia dziadka Pana Gryfina do trójmiasta. Jednak bez bliższych informacji musi to pozostać na razie w sferze domysłów.

Szanowni Państwo,
Pojawiła się również kwestia weryfikacji domniemanego wpisania na DVL. Podstawowym źródłem informacji dla Państwa są zasoby zespołu archiwalnego Starostwa Powiatowego w Tczewie (1939 – 1945), w którym znajduje się ponad 1700 jednostek archiwalnych odnośnie wniosków o wpisanie na DVL, a także spis składających je osób. Szczerze mówiąc nigdy nie zajmowałem się tą dokumentacją, więc nie wiem na ile będzie ona dla Państwa pomocna. Pamiętam jednak, iż wiele lat temu, kiedy jeszcze zaczynałem studia, kilka osób narzekało na dostęp do tych materiałów. Zasadniczym jednak problemem dla Państwa jest jednak to, iż co najmniej do końca tego roku Archiwum Państwowe w Gdańsku, w którego zbiorach znajduje się omawiany zespół, będzie zamknięte. Można oczywiście, w tzw. miedzyczasie, zwrócić się o pomoc do gdańskiego Archiwum IPN. Trzeba jednak wziąć jedno pod uwagę. W zbiorach tego archiwum głównie będą się znajdować, o ile się orientuję (choć mogę się mylić) akta powojennych już spraw rehabilitacyjnych (tzw. odstępstw od narodowości polskiej), które, jak się wydaje, nie są kompletne. Jeżeli dziadek Pana Gryfina zmarł przed rozpoczęciem domniemanej procedury rehabilitacyjnej (obowiązywały one chyba dopiero od maja 1945 r.) to akt takowych mogło nigdy nie być. Możliwe jednak, iż w archiwach IPN zachowały się jakiekolwiek wzmianki o aresztowaniu Pana dziadka przez sowietów (chociażby we wspomnianej przeze nie kontrolce Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego).

gryfin
Przybysz
Przybysz
Reakcje:
Posty: 4
Rejestracja: 16 cze 2013, o 09:13
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#15

Post autor: gryfin »

Witam ponownie.
Muszę spróbować od taty jeszcze wyciągnąć jakieś informacje, chociaż mówi że nie pamięta. W Archiwum Państwowym w Gdańsku szukałem odnośnie informacji wpisów na VL - ale z punktu widzenia miejscowości w której dziadek mieszkał przed wojną. Na początku wojny się przeprowadził i list z tych miejscowości jeszcze nie znalazłem. W tym tygodniu chcę jeszcze udać się do IPN.
Awatar użytkownika

Michał
Budnik
Budnik
Reakcje:
Posty: 395
Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 19 razy
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#16

Post autor: Michał »

Tak naprawdę sprawa może być nie do wyjaśnienia.

Szeroko rozmawialiśmy o tym na majowym spotkaniu z dr Sylwią Bykowską. W zaproszeniach przytaczałem ciekawy dokument z 1946 roku dotyczący słynnego wysiedlenia z Tczewa "Volksdeutschów". W tej sprawie interweniowało aż Ministerstwo Administracji Publicznej, bo wbrew wyjaśnieniom tczewskich władz (dokument tutaj: viewtopic.php?f=113&t=1607 internowano wówczas wiele przypadkowych osób (m.in. moją rodzona babkę, mieszkająca w Tczewie do XXI wieku). Zatem sam fakt aresztowania tak naprawdę nie świadczy o niczym. Można było być nawet francuskim jeńcem wojennym i znaleźć się w sowieckim obozie pracy dla Niemców!

Trochę lepiej jest z wpisami na Niemiecką Listę Narodową, bo teoretycznie zachowane są dokumenty niemieckie z akcji wpisowej oraz polskie z akcji rehabilitacyjnej. Jednak, co wyszło nam w dyskusji na rzeczonym spotkaniu, wielu Pomorzan wcale nie przechodziło procedury wpisu na DVL, a byli uznawani za obywateli Rzeszy. Niemcy bowiem mieli cały wachlarz administracyjnych narzędzi w tej materii, i masowa akcja wpisowa od marca 1942 roku była jedynie próbą uproszczenia związanej z tym biurokracji.

Podobnie z rehabilitacją. Drobiazgowe procedury z 1945 i 1946 roku coraz bardziej liberalizowano, a jak jakiś "dziadek z Wehrmachtu" wrócił do domu dopiero w takim 1948 roku to miał spore szanse nie przechodzić już żadnej biurokratycznej rehabilitacji i śladu po nim w IPN-ie nie najdziemy.

Notabene przeglądając akta bezpieczeństwa z lat pięćdziesiątych widać wyraźnie, że przy ogromnej podejrzliwości wobec autochtonów (jako przysłowiowych krypto-Niemców) towarzyszyła (acz nie zawsze) wręcz zdumiewająca niewiedza co do wojennych losów śledzonych osób. Sporym szokiem było dla mnie przeczytanie opisu brawurowej akcji tropienia w mojej rodzinnej wsi (wtedy chwilowo części Tczewa) wroga ludu, który na jakimś spotkaniu serwował antykomunistyczne hasła. Bo choć podejrzewano człowieka, który nie tylko podpisał listę, ale służył na ochotnika w SS (o czym wiedziała cała wieś!), to w czasie prawie dwuletniej akcji dzielni bezpieczniacy dowiedzieli się jedynie, że jego losy w czasie wojny pozostają nieznane.

Aż sobie sprawdziłem. Faktycznie ten dżentelmen jako jedyny z rodziny nie przeszedł procedury rehabilitacyjnej, prawdopodobnie też nie podpisywał żadnej listy, bo już wiosną 1940 roku dzielnie walczył o "tysiącletnią Rzeszę". Jednak oficerom bezpieczeństwa nie udało się "zamontować agenta w bezpośrednim otoczeniu podejrzanego" i sprawę zamknięto.

Jak jest podejrzenie służby w jakichś formacjach niemieckich to polecam kontakt z odpowiednimi instytucjami niemieckimi - są na forum koledzy, którzy mają tu świetnie rozeznanie.

gryfin
Przybysz
Przybysz
Reakcje:
Posty: 4
Rejestracja: 16 cze 2013, o 09:13
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#17

Post autor: gryfin »

Trochę lepiej jest z wpisami na Niemiecką Listę Narodową, bo teoretycznie zachowane są dokumenty niemieckie z akcji wpisowej oraz polskie z akcji rehabilitacyjnej. Jednak, co wyszło nam w dyskusji na rzeczonym spotkaniu, wielu Pomorzan wcale nie przechodziło procedury wpisu na DVL, a byli uznawani za obywateli Rzeszy. Niemcy bowiem mieli cały wachlarz administracyjnych narzędzi w tej materii, i masowa akcja wpisowa od marca 1942 roku była jedynie próbą uproszczenia związanej z tym biurokracji.

Mam pytanie odnośnie tych informacji. Gdzie jeszcze mogę szukać listy osób wpisanych na listę niemiecką. Sprawdzałem w Archiwum Państwowym - tam nie było. Ale nie pamiętam z jakich to było lat.
Kto na forum może jeszcze coś na ten temat wiedzieć?

majkaistefan
Reakcje:
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#18

Post autor: majkaistefan »

Witam!
Bardzo dobrze ze w koncu ktos poruszyl te sprawe.W innym watku pytalem o wiezienie w Tucholi.Wiem ze byli tam przetrzymywani ludzie latami bez wyroku.W korytarzu piwnicy wykonywano egzekucje.Podobnie bylo w Chojnicach.

Pozdrawiam.Stefan.
Awatar użytkownika

Michał
Budnik
Budnik
Reakcje:
Posty: 395
Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 19 razy
Kontakt:

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#19

Post autor: Michał »

Hmmm...

Z tego co wiem w APG powinny być jednak akta rehabilitacyjne i weryfikacyjne osób, które podpisały listę. Powinny być w papierach Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku. Nie wiem jednak jak jest z ich dostępnością, dla zwykłych czytelników. Koledzy piszący prace i mający rekomendacje z uczelni, dostawali jej bez problemów. Sam jednak ich nie widziałem i nie wiem na jakim są poziomie szczegółowości.

Zachęcam też do wizyty w IPN-ie, choć czy jest tam jakaś jedna zagregowana lista osób, które podpisały DVL to wątpię. Jest tam jednak sporo materiału z procesów rehabilitacyjnych, które są widoczne już na poziomach katalogów. Nie wykluczam, że na swoje potrzeby pracownicy IPN-u mogli stworzyć takie listy, ale wątpię by się nimi z kimś dzielili.

Wiem też, że swoje listy wpisanych mieli Niemcy i ponoć ktoś, gdzieś je w RFN-ie widział, ale szczegółów nie znam.

majkaistefan
Reakcje:
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Re: Aresztowania, zsyłki i zaginięcia po "wyzwoleniu" 1945

#20

Post autor: majkaistefan »

Witam!
W IPN jest bardzo niewiele materialow.Ze swojego dziecinstwa pamietam twarze i nazwiska tych ktorzy przychodzili do naszego domu robic rewizje w nocy.
Zadnego z tych ludzi nie ma na zadnej liscie!Sadze ze byc moze wiecej mozna znalezc w samych dokumentach wieziennych jesli gdziekolwiek "przez nieuwage"jeszcze istnieja.

Pozdrawiam.Stefan.
ODPOWIEDZ