"Oddziały "Łupaszki" nieraz odwiedzały Tczew i okolicę, próbowały napadów na posterunek MO przy ul. Bałdowskiej."
Tak na marginesie. Ciężko się czyta publikacje z "tamtego" okresu. Zazwyczaj zakrawają na miano pieśni pochwalnych ówczesnego systemu

Dzisiaj znalazłem potwierdzenie w dokumentacji archiwalnej. Przeglądając dokumentacje nieruchomości tczewskich natknąłem się na wpis (z końca 1946 r.) mówiący o tym, iż na ul. Bałdowskiej 6 w czasie okupacji znajdowała się siedziba Gestapo, a po tzw. "wyzwoleniu" Komenda Powiatowa MO.zielu pisze:Dokładnie to samo chciałem napisaćbe-good pisze:Z moich rozmów ze starszymi to wszystko tylko częściowo się zgadza, wg. mnie siedziba Gestapo w Tczewie była prawie dokładnie naprzeciw, w kamienicy na skrzyżowaniu Bałdowskiej i Kasprowicza. W Gazecie Tczewskiej pisano naście lat temu o istniejących tam do teraz(?) napisach osób więzionych w piwnicach.
W budynku "nawiedzonego" przedszkola był chyba jakiś inny niemiecki urząd.Jak widać z powyższych postów siła miejskich legend jest wciąż spora.
W Tczewie przy ul. Bałdowskiej 49, w siedzibie PUBP, w piwnicach zachowały się inskrypcje wyryte przez więźniów. Siedziba powiatowego UB była także przy ul. Dąbrowskiego 6. Tu ubecy wykorzystywali cały arsenał stalinowskich metod. Według relacji Witolda Bieleckiego, śledczy wpychali zapałki i szpikulce pod paznokcie aż do krwi, wkładali ołówki między palce i ściskali je, bili kijem po stopach, doprowadzali przesłuchiwanych do utraty przytomności